czwartek, 26 grudnia 2013

życzenia

Może to już za późno na świąteczne życzenia, ale niech będą też noworoczne. Dla wszystkich tych, którzy mają dzieci, którzy dzieci wychowują, uczą i dla tych którzy dzieci spotykają, a chyba każdy czasem spotyka. Żeby było dla wszystkich, to też dla tych, którzy spotykają już tylko wyrośnięte dzieci, ale przecież to też były kiedyś dzieci...
Żeby dostrzegać w nich ciekawość, potencjał i moc do czynienia rzeczy dobrych i niezwykłych. I żeby to doceniać, z tego czerpać i za tym iść. Żeby im pozazdrościć i wejść czasem w ich świat. Żeby im mądrze towarzyszyć w poznawaniu tego co piękne i tego co czasem jest trudne. Bo potrzebni są ludzie, którzy żyją uważnie i odpowiedzialnie.



Zdjęcie autorstwa pani M.

niedziela, 8 grudnia 2013

O świętym Mikołaju i pewnej mądrej mamie

Wiadomo – święty Mikołaj to dla dzieci jest temat ważny i poważny. Dla pań w nauczaniu początkowym to też ważny temat. Jakoś to trzeba wymyślić, żeby uczcić, żeby sprawić przyjemność dzieciom, ale przecież jedne wierzą, inne nie wierzą, do domu i tak przyjdzie, to po co jeszcze w szkole? No ale nie można też udawać, że nie ma tematu.
Od trzech lat przychodzi do nas taki Mikołaj ubrany profesjonalnie w strój biskupa, ale jest to pan od modelarstwa (zajęcia dodatkowe) no więc został oczywiście przez dzieciaki rozpoznany. Dlatego też nazywamy go już pomocnikiem świętego Mikołaja. Wymyślanie co dzieci dostaną powierzyłyśmy rodzicom – głównie tym z trójki klasowej - i odetchnęłyśmy z ulgą. Zwykle były to małe paczuszki ze słodyczami i jakimś uzupełnieniem piórników, ewentualnie – małą zabawką. Ale tym razem pewna mądra mama zaproponowała, żeby każda klasa dostała wspólny większy prezent dla wszystkich – coś co przyda się w klasie, ale jednocześnie będzie przyjemne dla dzieci. Mnie ten pomysł spodobał się od razu, chociaż troszkę się obawiałam rozczarowania dzieci. Sprawę trzeba było przedyskutować i okazało się to niełatwe, bo nie wszystkim pasował taki Mikołaj. Mądra mama dostarczyła nam argumentów do dyskusji: że zalewa nas ilość posiadanych rzeczy i dzieci chwilę się pocieszą drobiazgiem, a potem go rzucą w kąt, że mogą być rozczarowani, ale nie można się tego bać, tylko pokazać im dobre strony takiej sytuacji i nauczyć ich cieszyć się wspólnym prezentem, że wspólny prezent pomaga budować wspólnotę (to moje ulubione). Zdecydowałyśmy, z lekkim drżeniem serc, że prezenty będą wspólne i będą to gry edukacyjne i zestawy książek.
Teraz jest już po. I było naprawdę świetnie. Miło i spokojnie. Trzeba przyznać, że każdy dostał jeszcze po małej paczuszce słodyczy – nie wiemy jak by było bez tego... Ale ich zainteresowanie grami i książkami nie było udawane i spędziliśmy sporo czasu razem się nimi ciesząc, a mądra mama robiła nam zdjęcia.

niedziela, 1 grudnia 2013

Równowaga w garnku

Właściwie to nie ma takiego dnia w szkole, żeby ktoś komuś nie dokuczył, nie powiedział czegoś niemiłego, nie kopnął, nie trzepnął, nie popchnął, nie zniszczył czegoś, nie zgubił itd... To jest taki ciągły kocioł, w którym raz bardziej wrze, a raz w miarę spokojnie się gotuje i tylko od czasu do czasu jakiś bąbelek wychodzi na powierzchnię.
Ostatnio zawrzało. A sprawa była poważna. Jest u nas w szkole chłopiec z zespołem downa. Dowiedziałyśmy się, że kiedy dzieciaki były na wf-ie zdarzyła się bardzo nieprzyjemna sytuacja, bo grupka dzieci zaczęła temu chłopcu aktywnie dokuczać i wyśmiewać się z niego. To jest taki moment, w którym w głowie rodzi się strach przed takimi sytuacjami, bo to są sprawy trudne też dla dorosłych. Zaczynasz się zastanawiać, dlaczego w tym momencie nauczyciel, który tam był nie zareagował, ale on zareagował jak tylko się zorientował co się dzieje, a przy takiej ilości dzieci i bodźców zewsząd – szatnia, przebieranie, zgubione buty, spodnie, podkoszulek, bolące kolano, przegrany mecz i frustracja – nie zawsze od razu można się zorientować co się dzieje i dlaczego.
Poprosiłyśmy z panią M. naszą klasę o relację. I to była relacja w zasadzie bardzo pozytywna, bo okazało się, że były dzieci, które stanęły w jego obronie. Porozmawialiśmy o tej historii i to była prawdziwie dojrzała rozmowa, dotykająca spraw najważniejszych, takich jak szacunek dla drugiego człowieka, jak znęcanie się nad słabszymi, jak strach przed innością, jak odwaga, by stanąć w czyjejś obronie. Widziałam na ich twarzach napięcie, powagę i zrozumienie. U pani M2 sprawy poszły jeszcze dalej, bo dzieciaki napisały do tego chłopca list (to była całkowicie ich inicjatywa). I mamy chwilowo równowagę w naszym garnku. Bardzo to jest miłe, chociaż zwykle nie trwa długo...

I jeszcze to:
Pod koniec naszej poważnej rozmowy, powiedziałam im, że jeżeli ktoś robi nam coś co nam przeszkadza, to trzeba mu wyraźnie powiedzieć, że to nam przeszkadza i nie zgadzamy się na to i dobrze jest też wtedy złapać z tą osobą kontakt wzrokowy. Na to mała M.: „Proszę pani, a kontakt wzrokowy łapie się rękami, czy oczami?”