niedziela, 7 czerwca 2015

prezent

 W maju miałam urodziny. I nie wspominałabym o tym tutaj w ogóle, bo nie wydaje się, żeby to było potrzebne. Ale jednak wspominam, bo z okazji tychże urodzin czekał na mnie najpiękniejszy prezent jaki można sobie wyobrazić – od moich uczniów, oczywiście.
Wszystko zaczęło się od tego, że w poranek przed datą moich urodzin siedzieliśmy sobie z całą klasą na naszym klasowym dywanie i czytałam im coś na głos. Atmosfera była miła i swobodna i nagle trzecioklasistka M. spojrzała na ścianę, gdzie wiszą zdjęcia naszej klasy z podpisami i datami urodzin. Jest tam też moje zdjęcie. M. pomyślała chwilę, skontrolowała datę napisaną na tablicy (codziennie piszemy jaka jest data danego dnia) i wykrzyknęła: „Jutro są urodziny pani Jadwigi!”. Przytaknęłam i tyle. Potem wychodziliśmy na podwórko i widziałam, że cała moja klasa zgromadziła się razem i coś radziła, ale kiedy się zbliżałam, wszyscy milkli i przyjmowali tajemnicze miny. Ważne jest też to, że tego dnia nie było pani M., więc oni byli tam naprawdę sami.

Następnego dnia przyszłam do szkoły. Zostałam z samego rana zawezwana do sekretariatu, gdzie pani sekretarka miała do mnie rzekomo jakieś bardzo ważne sprawy i mnóstwo papierów do podpisania. Gdy wreszcie dotarłam do sali czekała tam na mnie starannie przemyślana niespodzianka, proszę zwrócić uwagę na dbałość o szczegóły. Dzieci zorganizowały to całkiem SAME:
  • Każdy miał dla mnie kwiatka (przyniosła je H., ale na wszelki wypadek zgłosił się też B., jakby H. zapomniała, więc dostałam podwójną porcję kwiatów)
  • Trzecioklasista F. i trzecioklasistka M. samodzielnie upiekli ciasteczka
  • Zamiast „Sto lat”, zaśpiewali mi po włosku „Tanti auguri”, bo wiedzieli, że uczę włoskiego i kocham Włochy (T., który chodzi do mnie na kółko języka włoskiego, podczas informatyki szukał tej piosenki na You Tube, po czym nauczył całą klasę).
  • Każde dziecko trzymało balon. Kiedy opadły pierwsze emocje okazało się, że muszę poprzekłuwać wszystkie balony, bo w środku każdego jest karteczka z życzeniami od poszczególnych dzieci.
Wyobraźcie sobie jak było miło tak świętować urodziny!

Zupełnie nie przejęłam się tym, że oto mija kolejny rok mojego życia, bo zobaczyłam, że to co zdarzyło się podczas tego roku, jak i podczas prawie pięciu lat mojej pracy w naszej szkole, ma głęboki sens. Zobaczyłam jak te dzieci - jak prawdziwa i dojrzała mikrospołeczność - potrafiły się zorganizować, samodzielnie rozdzielić zadania, przewidzieć i doprowadzić do końca to co zaplanowały. Chce się z nimi dalej iść.