czwartek, 10 lipca 2014

biedronki dla pani woźnej


Dobra woźna, to właściwie podstawa dla dobrego funkcjonowania szkoły. I to obojętne czy jest to szkoła państwowa czy prywatna, Montessori, czy inna jakaś dziwna. Nasza szkoła stała się o wiele lepszą szkołą od kiedy pojawiła się u nas pani D. To, że pamięta imiona dzieci i nauczycieli z całej szkoły, to jest nic... Ona wie jaki kubek ma który nauczyciel i gdzie go zwykle po sobie zostawia, jaką śniadaniówkę ma które dziecko, jakie buty na zmianę, jakie spodenki na wf, jaką kurtkę przeciwdeszczową, czego nie lubi jeść na obiad i jak często chodzi do toalety. I tę wiedzę aktywnie wykorzystuje; oto co mniej-więcej powiedziała ostatnio do pewnej mamy: „Wie pani co, bo w tej środkowej sali gimnazjalnej na drugim regale od prawej, na trzeciej półce od góry, pod jakimiś dwoma bluzami leżą takie czarne krótkie spodenki. I mi się wydaje, że pani syn ćwiczył w takich na wf-ie.” Mama poszła sprawdzić. Wszystko było tak jak powiedziała pani D., a spodenki rzeczywiście jej syna.
Jest kobietą cały czas w ruchu, a każdy jej ruch ma ściśle określony cel. Jest stanowcza i zdecydowana, ale równocześnie taktowna i naprawdę potrafi sobie zjednać każdego – nawet najbardziej wymagającego rodzica, nawet pana hydraulika, kuriera przywożącego przesyłki, czy pana od cateringu.
Wobec ogromu jej zasług ciężko jest wymyślić jakieś sensowne podziękowanie: czekoladek nie zje, kwiaty zostawi w szkole, wszystkie słowne pochwały zbywa, bo po prostu uważa, że to co robi jest naturalne i w ogóle nie ma o czym mówić. Dlatego wymyśliłyśmy z panią od techniki biedronki. Każde dziecko zrobiło swoją biedronkę – owalny kształt z grubego kartonu, nóżki ze sznurka i skrzydełka, które da się otworzyć. A pod skrzydełkami, każdy z nich napisał za co chce podziękować pani D., a jak nie chciał się rozpisywać to po prostu składał swój podpis. Biedronki zostały umieszczone na wielkim bristolu, na którym pani od techniki zrobiła pnący się krzew. I z tym dziełem wszystkie nasze dzieci przywędrowały do pani D. w przedostatni dzień szkoły. To wyglądało jak jakaś dziwna procesja i pani woźna nie wiedziała zupełnie co się dzieje. Ale jak już zrozumiała, to była chyba nawet jak najbardziej autentycznie wzruszona i powiedziała tak: „Wiem o wszystkim co się w tej szkole dzieje... ale tego nie udało mi się wykryć!”

Wszystkim, co je mają, życzę dobrych wakacji. A tym co nie mają, życzę, żeby mieli!