źródło: http://plfoto.com/, autor: Tosi |
Owad z powyższego zdjęcia zawitał ostatnio do mojego mieszkania i mimo, że widziałam takie owady już niezliczoną ilość razy w moim życiu, to dopiero teraz mogłam przywitać go tym okrzykiem. Okrzykiem: "Witaj złotooku!". Mogłam to zrobić za sprawą tygodnia przyrodniczego, który odbył się w naszej szkole na początku maja, a tematem przewodnim były właśnie owady.
Razem z naszymi uczniami odkrywaliśmy ich niezwykły świat. Zaczęliśmy tydzień prostą, ale pełną treści i humoru prezentacją o owadach, którą przygotowała Pani Od Przyrody. Dzięki tej prezentacji już wiemy, że owadów w żadnym razie nie należy nazywać robalami i że każdy owad ma sześć odnóży, więc pająki oczywiście nie są owadami. Następnego dnia czekały nas kolejne niezwykłe przygody... Na przykład warsztaty zorganizowane przez Pana Od Historii. Opowiedział nam o tym jak w starożytności używano glinianych naczyń wypełnionych pszczołami jako amunicji przy oblężeniu miast. Konstruowaliśmy sami takie pociski - robiliśmy pszczoły z orzechów włoskich i wrzucaliśmy je do glinianych doniczek, które następnie zaklejaliśmy taśmą. Kolejny dzień spędziliśmy we wspaniałym muzeum motyli w Bochni. Jego właściciel to prawdziwy pasjonat - kolekcjoner, któremu nie jest straszna grupa pięćdziesięciu żądnych wiedzy dzieci. Oprowadził nas po swoim królestwie, opowiadając mnóstwo ciekawych historii o motylach i pokazując przeróżne ciekawe okazy. Potem gościliśmy w szkole grupę pszczelarzy, którzy przynieśli do szkoły pszczoły za szybką, małe stroje pszczelarskie w liczbie chyba dwadzieścia (żeby się dzieci mogły poprzebierać) oraz miód i pyłek kwiatowy. A zakończyliśmy w piątek wystawą projektów, nad którymi dzieci pracowały, kiedy akurat nie oglądały pszczół i motyli ani nie degustowały miodu.
Cała akcja bardzo udana! Zainteresowanie owadami wzrosło zarówno u dzieci jak i u nauczycieli. A następnego tygodnia gościliśmy na naszym podwórku bardzo ekskluzywny rój pszczół, który postanowił widocznie przylecieć na podwórko szkoły, w której coś się o owadach wie... I znajomy pszczelarz tym to sposobem się obłowił...