niedziela, 30 marca 2014

w sicie - teatralna przygoda

Już w zeszłym roku szkolnym odkopałam w domu taką czarną książeczkę z białymi rysunkami Bohdana Butenki i wierszami Edwarda Lear'a spolszczonymi (bo przetłumaczonymi, to byłoby mało powiedziane...) przez Andrzeja Nowickiego. Pamiętam, że sama książeczka robiła na mnie wrażenie w dzieciństwie, bo była czarna, ale tekstów z niej za bardzo nie zapamiętałam. Za to teksty zrobiły na mnie wrażenie teraz. Stwierdziłam, że świetnie się nadają na nasze zajęcia teatralne. Te zajęcia w klasach 1-3 odbywają się raz w tygodniu, w ramach lekcji obowiązkowych. Przychodzi do nas taki pan od teatru, który jest reżyserem i zwykle pracuje jednak z dorosłymi aktorami. Towarzyszę mu w tych zajęciach. I trochę walczymy z tymi dzieciakami, bo to wcale nie jest łatwe, żeby coś zdziałać z taką żywotną dwudziestką. Poza tym nie chcemy przychodzić z gotowym pomysłem, który oni mają zrealizować, tylko chcemy, żeby to się tworzyło i żeby oni byli w centrum tego tworzenia, żeby sami wymyślali i czuli, że to jest ICH. Kiedy coś już razem zrobimy, to pokazujemy to wtedy na końcoworocznym pikniku i jest dużo radości.
We wrześniu przyniosłam na teatr tę czarną książeczkę i przeczytałam im wiersz O żeglarzach Dżamblach. Nie byłam pewna czy im się spodoba, ale spodobał się bardzo. Oto on:
O żeglarzach Dżamblach
Sitem płynęli, po morzu płynęli,
Sitem płynęli po morzu;
Mimo przyjaciół uwag i rad
W burzliwy, wietrzny, niebezpieczny świat
Sitem płynęli po morzu.
A gdy odbili od brzegu w swym sicie,
Wszyscy krzyknęli: "Wy się potopicie!"
A oni: "Płyniemy na wiatry i burze -
Co nam, że nasze sito nie jest duże,
My sitem płyniemy po morzu!".

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.

Sitem płynęli po morzu, płynęli,
Bo sitem ich była łódeczka;
Z welonu uszyli żagielek zielony,
Maszt z fajki zrobili na sztorc ustawionej,
Za linę służyła wstążeczka.
I mówił, kto widział, jak wyszli na morze,
Że łatwo ich sito wywrócić się może,
Że niebo ciemnieje, że podróż daleka,
Że mnóstwo i strasznych przygód na nich czeka,
Bo sitem ich była łódeczka!

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.

I woda zaczęła napływać do środka, 
Zalewać ich z sita łódeczkę,
Więc, aby je trzymać i sucho, i zdrowo, 
Swe nóżki okryli bibułką różową 
Zapiętą na śliczną szpileczkę, 
A nocą ich niby-kajutą był słoik; 
I każdy z nich mówił, że nic się nie boi, 
Choć niebo ciemnieje, choć morze się burzy, 
Choć podróż tak długa wciąż jeszcze się dłużyj 
Choć sito się kręci w kółeczko!

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.

I całą noc długą płynęli, płynęli,
I gdy się znów słońce schowało,
Nucili cichutkim i sennym swych chórem,
A gong okrętowy oddzwaniał im wtórem
I echo z gór odpowiadało:
"O Timbabalu! jak przyjemnie mi tu
W tym sicie i w tym słoiku od konfitur,
Gdy niesie nas hen! nasz żagielek zielony
Bladym księżycem w dalekie strony,
By nic nam się złego nie stało!"

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.

Po Morzu Zachodnim płynęli, płynęli 
Do lądów pokrytych lasami; 
Kupili tam Sowę, niezbędny im Wóz 
I pełen srebrzystych kupili Ul Os, 
I pyszny Tort z orzechami, 
I Prosię, i Małpkę (całą z czekolady) 
Oraz czterdzieści flaszek Lemoniady 
I Ser Szwajcarski z dziurami!

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.

Po latach dwudziestu wrócili z powrotem
Po latach dwudziestu lub dłużej;
I każdy wykrzyknął: "Jak oni wyrośli!
A byli u Jezior! W górach byli Oślich!
I w Strefie Strachu i Burzy!"
I pito ich zdrowie, i bankiet wydano,
Na którym ciasteczka drożdżowe podano, 
I każdy pomyślał: "Ach, oddałbym życie,
Gdybym jak oni mógł także w tym sicie
W dalekie wyruszyć podróże!"

Dalekie są kraje i bliskie są kraje, 
Gdzie Dżamble pędzą życie; 
Zielone głowy mają, niebieskie ręce mają 
I po morzu pływają w sicie.
wg Edwarda Leara
Andrzej Nowicki

Więc płyniemy sobie wszyscy razem w tym sicie. Z różnymi przygodami. I mamy nadzieję, że uda nam się już wkrótce poskładać to wszystko w jedną całość. Dżamble pojawiają się czasem w różnych niespodziewanych momentach – na przykład pani od muzyki wymyśliła melodię do tego wiersza. A kiedy pan od teatru musiał pojechać do Szczecina na jakieś próby, to któryś z chłopców zapytał czy będzie tam pływał w sicie...

poniedziałek, 24 marca 2014

małe kobietki i cebulki

Muszę przyznać sobie, taki chociaż mały, laur, bo wymyśliłam coś bardzo ładnego na dzień kobiet dla dziewczynek z naszej szkoły. To było już jakiś czas temu, ale teraz „zbieramy owoce” tego pomysłu, więc teraz piszę. Najpierw zastanawiałam się, czy w ogóle obchodzić to zacne święto, ale niektóre uczennice wyraźnie się tego domagały... Więc pomyślałam, pomyślałam i jak wymyśliłam, to stwierdziłam, że obchodzimy.
Każda mała kobietka dostała cebulkę do zasadzenia w pakiecie z małą doniczką i wór ziemi dla wszystkich. Każda z nich mogła osobiście włożyć cebulkę do ziemi, podlać i podpisać doniczkę. Niektóre dziewczyny zgodziły się nawet na pomoc ze strony chłopców. I teraz dbają o podlewanie, wystawiają je do słońca i obserwują jak sobie rosną ich własne frezje. Czekamy z niecierpliwością aż zakwitną, żeby zobaczyć w jakich są kolorach.

niedziela, 16 marca 2014

Nad mapą

To zdjęcie jest zrobione całkowicie spontanicznie, nikt tu nikogo nie zmuszał ani do wyciągania mapy, ani do pochylania się nad tą mapą. Oni po prostu tak lubią. Stanąć sobie przy mapie, która wisi na ścianie albo leży na podłodze i tak się na nią zapatrzeć, zamyślić się nad nią, poszukać kraju gdzie żyje jakieś egzotyczne zwierzę typu palczak madagaskarski, zobaczyć jak mamy do niego daleko. Lubią też wziąć sobie metr i sprawdzić na nim jakie to zwierzę jest długie. Lubią też wiedzieć jakie jest ciężkie i jeśli nie jest zbyt ciężkie, wtedy biorą odważniki z naszej klasowej wagi, żeby poczuć w dłoni masę tego zwierzątka.
Goryl, gepard, delfin, antylopa gnu, kuskus plamisty, walabia bagienna, badylarka, wyrak, lemurek myszaty... Naprawdę istnieją. Pracowicie wyszukane przez młodych naukowców w spisach treści i indeksach, przekalkowane lub przerysowane, pokolorowane, zmierzone, zważone i opisane. Zaczynają też istnieć dla mnie i dla pani M. i działać na naszą wyobraźnię, zachęcać do poszukiwań. Chociaż wcześniej po prostu ich dla nas nie było...

sobota, 8 marca 2014

żółte strony

Historia zaczyna się od tego, że zaangażowałam się w projekt Akademia Przyszłości, który powstał przy stowarzyszeniu Wiosna (to ci od Szlachetnej Paczki). Projekt w skrócie polega na tym, że wolontariusze (najczęściej studenci), którzy zgłoszą się do programu pomagają w nauce dzieciom ze szkół biorących udział w projekcie. Praca odbywa się w trybie jeden na jeden i wiele tam jest jeszcze różnych organizacyjnych zawiłości, ale ogólnie rzecz biorąc wszystko działa dobrze i jest świetnie wymyślone. Nie będę o tym w szczegółach, bo można sobie to znaleźć na stronie stowarzyszenia. Grunt w tym, że ja, jako niewyżyta nauczycielka, postanowiłam jeszcze trochę pouczyć w czasie wolnym. Trafił mi się (przydzielono mi...) chłopca ze szkoły w Nowej Hucie, naprawdę na końcu świata. Nigdy tam nawet wcześniej nie byłam, a więc dalej przygodo! I tak to już od paru miesięcy jeżdżę w te dalekie strony i mam zajęcia z czwartoklasistą K. Ale nie o nim tu będzie, bo generalnie rzecz biorąc, jak przyjdzie na zajęcia, to dobrze się nam współpracuje. Ma mocny charakter, jest ciekawy przeróżnych spraw, zazwyczaj chętny do pracy i potrafi też być wytrwały. Przy jego naprawdę trudnej sytuacji rodzinnej uważam to wszystko za wielki sukces.
Ale chciałabym napisać o tym jak ja coraz mniej rozumiem to co się dzieje w tradycyjnych szkołach i jak coraz bardziej rozumiem dzieci, które mają poważne problemy w nauce. Te myśli przyszły do mnie ostatnio, kiedy okazało się, że K. jest zagrożony z historii, ale nic mi się do tego nie przyznawał, bo wolał robić te rzeczy, które ja mu przyniosłam do pracy i chyba w ogóle nie bardzo dopuszczał do swojej świadomości jakikolwiek problem dotyczący tej historii. Wielokrotnie prosiłam go, żeby przyniósł podręcznik i ćwiczenia, żebym mogła zobaczyć czego się uczy i mu pomóc. Wreszcie, ostatnio - po tym jak zapisałam mu to na kartce – przyniósł. Przejrzałam podręcznik, przejrzałam ćwiczenia (fakt, że miałam na to niewiele czasu...) i zobaczyłam tam wszystko i nic. Żadnej całości, przeskakiwanie od szczegółów do ogółów – tak jakby mieli się nauczyć wszystkiego naraz, ale tylko po trochu. Trzeba zaznaczyć, że K. nie był mi w stanie powiedzieć na jakim etapie są w tym zacnym podręczniku. Tego samego dnia udało mi się też porozmawiać z panem od historii, który uczy K. Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że mi się udało... Powiedział, że K. w ogóle NIC nie robi na historii, że we wtorek mają sprawdzian i że właściwie to on mu może odpuścić zeszyt, ale ważne, żeby miał uzupełnione ćwiczenia. Żółte strony w ćwiczeniach. Jeśli będzie miał uzupełnione te żółte strony to wtedy nie będzie miał zagrożenia.
Czyli w tej całej szkole, w tym wstawaniu o świcie przez dwanaście lat i spędzaniu tam ogromnej ilości cennych godzin swojego młodzieńczego czasu, chodzi tak naprawdę o te żółte strony w ćwiczeniach. Jak już je tam wypełnimy, to potem będziemy wstawać o świcie przez kolejne pięćdziesiąt lat i dalej będziemy wypełniać żółte strony, tylko w innym budynku.