wtorek, 31 marca 2015

wystawa

Niektórzy uważają, że dzieci w naszej szkole nic nie robią, inni, że robią co chcą... Nie ma podręczników, nie ma dwunastu zeszytów ćwiczeń, nie ma zadań domowych... Wniosek jest prosty – nic nie robią i jeszcze do tego są niezdyscyplinowane, nie będą umiały pisać testów i nie poradzą sobie w życiu.
A my, jak zupełni wariaci, wciągamy ich w to i sami już w tym jesteśmy po uszy. I inaczej wydaje nam się dziwnie, bo w tym widzimy prawdziwą wartość. I nie chcemy dwunastu zeszytów ćwiczeń.


Ostatnio zorganizowaliśmy wystawę prac, które dzieci tworzyły podczas pracy własnej. Nie robiły tego specjalnie na tę wystawę, tylko w ten sposób się uczą. To są rzeczy, które chciały zrobić, bo same je wymyśliły, bo tego chciały się akurat uczyć; albo spodobała im się nasza sugestia, albo zainspirowały się pracą innego dziecka. Mały ułamek na zdjęciach. Ich dumy nie da się tu pokazać. Musicie sobie wyobrazić...











wtorek, 10 marca 2015

pochwała drugiego śniadania


Temat zdrowego odżywiania - naturalnych produktów, kurczaków pełnych hormonów, modyfikowanych genetycznie warzyw, wszechobecnego glutenu, alergii i nadwrażliwości pokarmowych – jest ostatnio na topie. Nie będę się w niego wgłębiać, bo szczególnie się na tym nie znam, a są osoby, które się znają i piszą o tym w naprawdę sensowny sposób (polecam: http://qchenne-inspiracje.blogspot.com/).
Chciałabym tylko wygłosić laudację drugiego śniadania, a szczególnie drugiego śniadania jakie widzę codziennie u moich uczniów. Och czegoż to nie kryją te kolorowe i przezroczyste śniadaniówki, pudełka, pudełeczka, folie i woreczki... Ale o tym za chwilę. Oczywiście ja też mam ze sobą codziennie drugie śniadanie, bez niego ani rusz. Kiedy od godziny mniej-więcej 10.00 (magiczna godzina drugiego śniadania to 10.30) pielgrzymują do mnie pojękujące dzieci: „Proszę panii (w gorszym wypadku: „proszę paniąą”), jestem głodnyy”, to często odpowiadam im krótko: „Ja też”.
Ale wszystko musi się odbyć według dobrze już przez wszystkich przyswojonego rytuału. Najpierw dyżurni śniadaniowi włączają muzykę, co jest znakiem dla reszty dzieci, że należy sprzątać i wpisać do specjalnego notesu co się dzisiaj robiło podczas pracy własnej, potem każdy idzie umyć ręce, następnie spotykamy się wszyscy razem na krótką modlitwę przed posiłkiem i możemy zaczynać! Dzieci nie muszą siedzieć przy swoich stolikach, zachęcamy je nawet do wzajemnych odwiedzin i zapraszania różnych osób na śniadanie (także pań oraz uczniów z innych klas). Panuje więc radosna atmosfera, niektóre konfiguracje nigdy się nie zmieniają, a znowu inne zmieniają się ciągle. Jest trochę gwaru, ciekawskie zaglądanie sobie do śniadań i pytanie chętnych z tabliczki mnożenia, albo dodawania i odejmowania w pamięci (z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wcale nie ma ich tak mało). No ale co w tych śniadaniówkach?! Na początku muszę zaznaczyć, że wprowadziłyśmy bezwzględny zakaz przynoszenia do szkoły słodyczy. Słodycze są przeznaczone na specjalne okazje (urodziny, czy inne szkolne atrakcje typu – Dzień Dziecka). Ten zakaz może jest czasem trudny dla dzieci i niekiedy ktoś próbuje coś przemycić, ale na dłuższą metę pobudza tylko do kreatywności dzieci i rodziców. Bo trzeba przyznać, że śniadania naszych uczniów są bardzo kreatywne. A więc:
  • Kanapki, które co dzień widzimy są w większości z ciemnego chleba (często takiego pieczonego w domu). Co w kanapkach? Raczej klasyka, ale zdarzy się humus.
  • Pokrojone warzywa: oczywiście marchewka, często papryka, ogórek, rzodkiewki, zdarza się kalarepa.
  • Owoce – zależy od sezonu. Ale zawsze są obecne jabłka. Dużo bananów, mandarynek, winogron. Pojawia się kiwi i pomarańcza, choć trudniejsze w obsłudze. Kiedyś było pomelo.
  • Owoce suszone (morele, banany, daktyle, rodzynki, mango), orzechy wszelakie (od fistaszków przez włoskie po laskowe), ziarna i pestki – szczególnie lubiany słonecznik.
  • Jeden uczeń ma codziennie świeżo przygotowaną owsiankę z owocami w specjalnym pojemniku, albo jogurt z płatkami i owocami – to budzi szczególną zazdrość pani J. i pani M.
  • Często pojawia się pieczywo chrupkie (tak zwane deseczki) i wafle ryżowe – są przez dzieci wprost uwielbiane, może wydają im się namiastką czegoś słodkiego i choć trochę niezdrowego...
  • Do picia: woda, herbata w termosie, sok zrobiony w domu, kiedyś był i kwas buraczany. No dobrze, czasem się zdarzy jakiś Tymbark, ale już Fanta – nigdy.

Och, czyż nie jest to śniadaniowe Eldorado? Chce się już jeść tylko i zawsze zdrowo.