Właściwie to nie ma
takiego dnia w szkole, żeby ktoś komuś nie dokuczył, nie
powiedział czegoś niemiłego, nie kopnął, nie trzepnął, nie
popchnął, nie zniszczył czegoś, nie zgubił itd... To jest taki
ciągły kocioł, w którym raz bardziej wrze, a raz w miarę
spokojnie się gotuje i tylko od czasu do czasu jakiś bąbelek
wychodzi na powierzchnię.
Ostatnio zawrzało. A
sprawa była poważna. Jest u nas w szkole chłopiec z zespołem
downa. Dowiedziałyśmy się, że kiedy dzieciaki były na wf-ie
zdarzyła się bardzo nieprzyjemna sytuacja, bo grupka dzieci zaczęła
temu chłopcu aktywnie dokuczać i wyśmiewać się z niego. To jest
taki moment, w którym w głowie rodzi się strach przed takimi
sytuacjami, bo to są sprawy trudne też dla dorosłych. Zaczynasz
się zastanawiać, dlaczego w tym momencie nauczyciel, który tam był
nie zareagował, ale on zareagował jak tylko się zorientował co
się dzieje, a przy takiej ilości dzieci i bodźców zewsząd –
szatnia, przebieranie, zgubione buty, spodnie, podkoszulek, bolące
kolano, przegrany mecz i frustracja – nie zawsze od razu można się
zorientować co się dzieje i dlaczego.
Poprosiłyśmy z panią
M. naszą klasę o relację. I to była relacja w zasadzie bardzo
pozytywna, bo okazało się, że były dzieci, które stanęły w
jego obronie. Porozmawialiśmy o tej historii i to była prawdziwie
dojrzała rozmowa, dotykająca spraw najważniejszych, takich jak
szacunek dla drugiego człowieka, jak znęcanie się nad słabszymi,
jak strach przed innością, jak odwaga, by stanąć w czyjejś
obronie. Widziałam na ich twarzach napięcie, powagę i zrozumienie.
U pani M2 sprawy poszły jeszcze dalej, bo dzieciaki napisały do
tego chłopca list (to była całkowicie ich inicjatywa). I mamy
chwilowo równowagę w naszym garnku. Bardzo to jest miłe, chociaż
zwykle nie trwa długo...
I jeszcze to:
Pod koniec naszej
poważnej rozmowy, powiedziałam im, że jeżeli ktoś robi nam coś
co nam przeszkadza, to trzeba mu wyraźnie powiedzieć, że to nam
przeszkadza i nie zgadzamy się na to i dobrze jest też wtedy złapać
z tą osobą kontakt wzrokowy. Na to mała M.: „Proszę pani, a
kontakt wzrokowy łapie się rękami, czy oczami?”