Wiadomo – święty
Mikołaj to dla dzieci jest temat ważny i poważny. Dla pań w
nauczaniu początkowym to też ważny temat. Jakoś to trzeba
wymyślić, żeby uczcić, żeby sprawić przyjemność dzieciom, ale
przecież jedne wierzą, inne nie wierzą, do domu i tak przyjdzie,
to po co jeszcze w szkole? No ale nie można też udawać, że nie ma
tematu.
Od trzech lat przychodzi
do nas taki Mikołaj ubrany profesjonalnie w strój biskupa, ale jest
to pan od modelarstwa (zajęcia dodatkowe) no więc został
oczywiście przez dzieciaki rozpoznany. Dlatego też nazywamy go już
pomocnikiem świętego Mikołaja. Wymyślanie co dzieci dostaną
powierzyłyśmy rodzicom – głównie tym z trójki klasowej - i
odetchnęłyśmy z ulgą. Zwykle były to małe paczuszki ze
słodyczami i jakimś uzupełnieniem piórników, ewentualnie –
małą zabawką. Ale tym razem pewna mądra mama zaproponowała, żeby
każda klasa dostała wspólny większy prezent dla wszystkich –
coś co przyda się w klasie, ale jednocześnie będzie przyjemne dla
dzieci. Mnie ten pomysł spodobał się od razu, chociaż troszkę
się obawiałam rozczarowania dzieci. Sprawę trzeba było
przedyskutować i okazało się to niełatwe, bo nie wszystkim
pasował taki Mikołaj. Mądra mama dostarczyła nam argumentów do
dyskusji: że zalewa nas ilość posiadanych rzeczy i dzieci chwilę
się pocieszą drobiazgiem, a potem go rzucą w kąt, że mogą być
rozczarowani, ale nie można się tego bać, tylko pokazać im dobre
strony takiej sytuacji i nauczyć ich cieszyć się wspólnym
prezentem, że wspólny prezent pomaga budować wspólnotę (to moje
ulubione). Zdecydowałyśmy, z lekkim drżeniem serc, że prezenty
będą wspólne i będą to gry edukacyjne i zestawy książek.
Teraz jest już po. I
było naprawdę świetnie. Miło i spokojnie. Trzeba przyznać, że
każdy dostał jeszcze po małej paczuszce słodyczy – nie wiemy
jak by było bez tego... Ale ich zainteresowanie grami i książkami
nie było udawane i spędziliśmy sporo czasu razem się nimi
ciesząc, a mądra mama robiła nam zdjęcia.
Witam!
OdpowiedzUsuńMiałam w tym roku podobny pomysł. Moje Dzieciaki z klasy dostały zestaw instrumentów perkusyjnych, z których będziemy korzystali na lekcjach. Drobne słodycze też były i nie było mowy o rozczarowaniu. Rodzice od razu pomysł kupili. Mikołaj przysłał list, każdy instrument był osobno zapakowany, paczuszki miały numerki i dzieci losowały, kto, co dostanie. Oczywiście na każdych zajęciach będziemy się zamieniali instrumentami. W przyszłym roku zamierzam pójść tym samym tropem. Może zdecyduję się właśnie na jakieś książki (encyklopedie, słowniki) do klasy.
Od jakiegoś czasu śledzę tego bloga i bardzo mi się podoba, tym bardziej, że pod niektórymi refleksjami mogłabym się podpisać obiema rękami (np. o garnku). Życzę dalszej owocnej pracy.
Z pozdrowieniami
Koleżanka po fachu
Bardzo mi było miło czytać Twoją opowieść z "innego podwórka". Dziękuję i pozdrawiam!
Usuń