niedziela, 1 grudnia 2013

Równowaga w garnku

Właściwie to nie ma takiego dnia w szkole, żeby ktoś komuś nie dokuczył, nie powiedział czegoś niemiłego, nie kopnął, nie trzepnął, nie popchnął, nie zniszczył czegoś, nie zgubił itd... To jest taki ciągły kocioł, w którym raz bardziej wrze, a raz w miarę spokojnie się gotuje i tylko od czasu do czasu jakiś bąbelek wychodzi na powierzchnię.
Ostatnio zawrzało. A sprawa była poważna. Jest u nas w szkole chłopiec z zespołem downa. Dowiedziałyśmy się, że kiedy dzieciaki były na wf-ie zdarzyła się bardzo nieprzyjemna sytuacja, bo grupka dzieci zaczęła temu chłopcu aktywnie dokuczać i wyśmiewać się z niego. To jest taki moment, w którym w głowie rodzi się strach przed takimi sytuacjami, bo to są sprawy trudne też dla dorosłych. Zaczynasz się zastanawiać, dlaczego w tym momencie nauczyciel, który tam był nie zareagował, ale on zareagował jak tylko się zorientował co się dzieje, a przy takiej ilości dzieci i bodźców zewsząd – szatnia, przebieranie, zgubione buty, spodnie, podkoszulek, bolące kolano, przegrany mecz i frustracja – nie zawsze od razu można się zorientować co się dzieje i dlaczego.
Poprosiłyśmy z panią M. naszą klasę o relację. I to była relacja w zasadzie bardzo pozytywna, bo okazało się, że były dzieci, które stanęły w jego obronie. Porozmawialiśmy o tej historii i to była prawdziwie dojrzała rozmowa, dotykająca spraw najważniejszych, takich jak szacunek dla drugiego człowieka, jak znęcanie się nad słabszymi, jak strach przed innością, jak odwaga, by stanąć w czyjejś obronie. Widziałam na ich twarzach napięcie, powagę i zrozumienie. U pani M2 sprawy poszły jeszcze dalej, bo dzieciaki napisały do tego chłopca list (to była całkowicie ich inicjatywa). I mamy chwilowo równowagę w naszym garnku. Bardzo to jest miłe, chociaż zwykle nie trwa długo...

I jeszcze to:
Pod koniec naszej poważnej rozmowy, powiedziałam im, że jeżeli ktoś robi nam coś co nam przeszkadza, to trzeba mu wyraźnie powiedzieć, że to nam przeszkadza i nie zgadzamy się na to i dobrze jest też wtedy złapać z tą osobą kontakt wzrokowy. Na to mała M.: „Proszę pani, a kontakt wzrokowy łapie się rękami, czy oczami?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz