Postanowiłyśmy ponowić
zeszłoroczny sukces wieczoru poetyckiego i zorganizować go także w
tym roku. Było tak samo wspaniale, a może nawet lepiej. Radość,
ciekawość, ekscytacja, zasłuchanie, skupienie i trema. A poza tym
– co chyba najważniejsze – rozczytanie się w dziecięcej
poezji. Co najmniej miesiąc poszukiwań, wertowania książek i
pożyczania ich sobie nawzajem, czytania, przepisywania i
recytatorskich prób. W tym roku recytatorów było więcej, więc w
czasie wieczoru mieliśmy jeszcze przerwę na kakao. Potem bawiliśmy
się o zmierzchu w berka na okolicznej łące, zjedliśmy kolację
przygotowaną przez miłe i uczynne mamy i ułożyliśmy się do
spania między regałami naszych szkolnych sal.
Ale najbardziej
mistrzowskie było śniadanie! Pani M2 wymyśliła, żeby połączyć
je z krótką lekcją na temat zdrowego żywienia. Z pomocą przyszła
nam jedna Mama wykształcona w tym kierunku. Wymyśliła, żeby jeden
ze stołów przykryć szarym papierem, na którym były opisane
poszczególne produkty oraz sugestie dla dzieci co mogą z nich
zrobić. Produkty te leżały obok opisów oraz na drugim stole.
Dzieci wysłuchały (na głodzie, a mimo to były grzeczne) krótkiej
lekcji, którą przygotowała ta pani, a następnie mogły
samodzielnie skomponować swoje śniadanie. Bałyśmy się bardzo
zamieszania, rzucania się równocześnie na jedną rzecz, rozlanego
mleka, rozlanej herbaty, pomidorów na podłodze i okruszków
wszędzie. A tymczasem wszystko odbyło się kulturalnie i bez
przepychanek. Każdy w skupieniu skompletował sobie zestaw, który
zjadł, poczytał sobie co nieco informacji z szarego papieru, jak
chciał dokładkę to sobie sam wziął. My też zdążyłyśmy zjeść
i było naprawdę pyszne. Stwierdziłam, że można ich wziąć do
hotelu i wstydu nie przyniosą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz