piątek, 17 października 2014

oczy

Miły był dzień nauczyciela, bo był wolny. Jednak, jak by się nie lubiło swojej pracy, to miło jest dostać w prezencie taki wolny dzień w środku tygodnia. A wieczorem byliśmy i tak wszyscy w szkole, żeby wspólnie świętować. Wokół dużego stołu z pozestawianych ze sobą ławek siedzieliśmy i cieszyliśmy się z naszej szkoły razem: była pani M. i pani M2 i pani od przyrody i panie dyrektor i pan od wf-u i pan od historii i ksiądz i jeszcze dużo innych bohaterów szkolnej codzienności.

Ale miły był też dzień przed dniem nauczyciela. Bo dzieci postanowiły go świętować razem z nami. Od rana nie wpuszczano nas do klasy, bo szykowała się tam niespodzianka. Stałyśmy z panią M. pod salą i cieszyłyśmy się nastrojem świątecznego podniecenia. Mamy z trójek klasowych wchodziły i wychodziły z sal, dzieci wyglądały na korytarz i zwoływały się nawzajem. Kiedy wreszcie pozwolono nam wejść zastałyśmy ich z kwiatami i tymi oczami w ramce. To są oczy całej naszej klasy: figlarne, zadziorne, srogie, zdecydowane, zapłakane, nieśmiałe, uśmiechnięte, rozmarzone. Potem siedzieliśmy razem i zgadywaliśmy czyje są które oczy i jedliśmy szarlotkę, którą upiekłam zainspirowana przez panią M. oczywiście. A później jeszcze co chwilę przychodziły dzieci ze starszych klas – nasi dawni uczniowie - i częstowali nas zrobionymi przez siebie ciastami. I wszyscy patrzyli na te oczy i zgadywali czyje są które. Jakie to szczęście mieć te oczy na żywo, dzień po dniu. Chociaż czasem wydaje się, że jest tak ciężko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz