wtorek, 25 czerwca 2013

Zielono i szkolnie - ostatnia prosta

Jesteśmy na Zielonej Szkole. Myślałam, że pierwsze dwa dni będą najtrudniejsze, a potem to już z górki, bo wszyscy się przyzwyczają, że nie ma rodziców, że śniadanie jest o ósmej, że po śniadaniu sprzątamy pokoje, że trzeba się zapytać czy można odejść od stołu, że zorientują się, że należy umyć włosy i nie będą narzekać, że są głodni, albo zmęczeni, albo, że jest nudno, albo że tęsknią, albo: „proszę pani, a czy dzisiaj będziemy się kąpać w basenie, a czy możemy iść na boisko, a co się dzisiaj będzie działo, a on już się strasznie długo huśta na huśtawce, a ja jeszcze się w ogóle nie huśtałam, proszę pani chciałbym siedzieć przy innym stole, bo oni tam przeklinają, a kiedy pójdziemy do sklepu...?” No a tu właściwie z dnia na dzień coraz ciężej, coraz większe zmęczenie wewnętrzne i zewnętrzne. Pani A., jedna z nas pięciu, opiekujących się tą czterdziestoosobową gromadką, stwierdziła, że to chyba dlatego, że z dnia na dzień coraz bardziej wchodzimy w ich historie, w ich różne problemy. Bo można by ich zdrutować, zakazać, nakazać i się nie przejmować. No ale my słuchamy, słuchamy, patrzymy, jesteśmy. A potem rozmawiamy o tych dzieciach i właściwie to rzadko o czymkolwiek innym, nawet jak się staramy. I te rozmowy się ciągną bez końca, bo to jest czterdzieści różnych światów do omówienia... Ale już naprawdę za trzy dni wakacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz