W naszej szkole jest dużo
świetnych nauczycieli. Jest na przykład świetna pani od przyrody.
Spędzam z nią dużo czasu nie tylko dlatego, że jest po prostu
fajna, ale też mogę się przy niej dużo nauczyć, bo nikt nigdy
nie uczył mnie tak ciekawie przyrody jak ona uczy. To z nią byłam
w Ameryce i tam narodził się w naszych głowach pomysł na
zorganizowanie w szkole tygodnia geologicznego. Od dwóch lat
organizujemy tak zwane tygodnie projektowe – jeden przyrodniczy i
jeden literacki w ciągu roku szkolnego. Wtedy cały plan zajęć
jest podporządkowany jednemu tematowi i staramy się ten temat
pokazać dzieciakom z różnych stron i maksymalnie ich uaktywnić w
zdobywaniu nowej wiedzy. Mieliśmy już tydzień zielarski i wiślany
(po raz pierwszy nauczyłam się wszystkich dopływów Wisły dzięki
piosence skomponowanej przez panią M.), a z literackich: mity oraz
baśnie słowiańskie. Trzeba się sporo nagimnastykować przy
organizacji takiego wydarzenia: wymyślić co chcemy dzieciakom
przekazać, jakie warsztaty, z kim, czy wycieczka, czy zapraszać
gościa, jak to powiązać z plastyką i obstawić wszystko opieką,
rozpisać szczegółowy harmonogram, iluosobowe grupy, w której
sali, czy rzutnik jest wolny w danym momencie, skąd wziąć geologa
i takie tam...
Kiedy zabrałyśmy się
już bardzo konkretnie za organizację tego tygodnia, bo termin
zbliżał się nieubłaganie, to w pewnym momencie z paniką
stwierdziłyśmy, że my się w ogóle na tym nie znamy i chyba to
się nie uda. Ale nie bardzo była opcja odwrotu, bo widniało to już
w kalendarium szkoły. Trochę po omacku zaczęłyśmy spisywać
nasze pomysły i organizować je w ramowy plan. Pani od przyrody
spotkała się ze znajomym geologiem, który co prawda nie wyraził
chęci przyjścia do nas do szkoły, ale udzielił nam kilku ważnych
rad i skontaktował z ludźmi, którzy potem okazali się bardzo
cenni. Poza tym wybrałyśmy się razem na Noc Naukowców do muzeum
geologicznego UJ, gdzie szukałyśmy inspiracji, oglądałyśmy
piaskowiec pod mikroskopem elektronowym, widziałyśmy wybuch wulkanu
i odkryłyśmy film BBC Podróż do wnętrza Ziemi.
Powoli wszystko zaczęło się układać w całość. Wymyśliłyśmy
jeszcze wycieczkę do dawnej kopalni srebra w Tarnowskich Górach
(polecam!) i warsztaty plastyczne oparte na różnorakich kamiennych
technikach (rzeźby z gliny, mozaiki żwirowe, malowanie piaskiem,
malowanie na dużych kamieniach). Znalazł się nawet geolog, okazało
się, że mamy go pod nosem, bo jest tatą jednej z uczennic. W
piątek zwolnił się z pracy, żeby do nas przybyć i opowiedzieć
dzieciom o kamieniach, które poprzynosiły.
Było
inspirująco i ciekawie. Choć temat jest trudny i na pewno nie każdy
wszystko zrozumiał, ale naprawdę warto otwierać tym dzieciom świat
na różne strony. I bardzo się cieszę, że mogę to robić, a już
z panią od przyrody to czysta przyjemność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz