Są różne dzieci –
tak jak i różni dorośli, dosyć to logiczne. Ale z naszej szkolnej
perspektywy wygląda to mniej-więcej tak, że są dzieci, które
cały czas pochłaniają naszą uwagę, bo wszędzie ich pełno, są
dzieci cichutkie i nieśmiałe, które znikają i my w pewnym
momencie uświadamiamy sobie, że w ogóle o nich zapomniałyśmy i
wtedy już za każdym razem staramy się o nich pamiętać, są
dzieci, które chcą żeby ich nie zauważać, bo chcą się trochę
poplątać po klasie i przeczekać aż się ta praca własna skończy,
ale my te dzieci tym bardziej zauważamy i są też takie, które po
prostu normalnie dają o sobie znać od czasu do czasu, więc w miarę
regularnie do nich zaglądamy. No i jest F., którego nie umiałabym
zaklasyfikować do żadnej z tych kategorii. On po prostu jest. Siedzi prawie zawsze na swoim miejscu i jest taką cichą obecnością.
I może nawet jest nieśmiały, ale to jego bycie jest jednak
nacechowane pewnością siebie i to taką pewnością siebie, że to
my stajemy się nieśmiałe w obliczu tego jego bycia. Sprawia takie
wrażenie jakby nie potrzebował nigdy naszej obecności w pobliżu i
naszej pomocy. I sprawia też takie wrażenie jakby już wszystko
wiedział i wszystko umiał. Więc jest to wyczyn, żeby przez tych
wszystkich absorbujących nas na różne sposoby uczniów dotrzeć
wreszcie do Niego, wygospodarować sobie trochę miejsca w tej jego
kapsule stoicyzmu i niewzruszenia, wziąć głęboki oddech i coś
zaproponować. Ale jesteśmy z panią M. odważnymi kobietami, więc
i na tym polu udało się nam odnieść ostatnio sukces i to,
powiedziałabym, na skalę krajową na pewno.
Wszystko zaczęło się
od tego, że szukałyśmy dla F. godnego oraz rozwijającego zajęcia.
I znalazłyśmy coś co bardzo polubił, a nie było to też za łatwe
ani za nudne. Był to materiał edukacyjny o nazwie PUS
(pomyśl-ułóż-sprawdź). Nie do końca da się wytłumaczyć jak
to działa, a przynajmniej ja nie bardzo umiem. Ale tak ogólnie
rzecz biorąc to jest to zestaw dwunastu plastikowych płytek z
numerami z jednej strony a z fragmentami figur geometrycznych z
drugiej strony, które ułożone są w specjalnym plastikowym
pudełku. Do tego zestawu można dokupywać książeczki z zadaniami. Zadania są skonstruowane w ten sposób, że można je rozwiązywać
za pomocą tych płytek, układając je w określony sposób w
pudełku. Następnie odwraca się te płytki i jeżeli zadania
zostały dobrze rozwiązane to z tyłu na płytkach tworzy się
określony wzór. Dość to jest skomplikowane, ale dzieci bardzo to
lubią (nawet F.), a dla nas jest to też bardzo wygodne, bo
książeczki z zadaniami są o przeróżnej tematyce i na różnych stopniach trudności, więc naprawdę
możemy znaleźć zadania dla każdego: z matematyki, z ortografii, z
przyrody, z angielskiego, a nawet z religii. Ale, ale! Co odkrył
F... Że nie ma książeczki, w której byłyby zadania dotyczące
stolic poszczególnych państw na świecie. Na to zareagowałyśmy z
panią M. szybko: Może zrobisz swój własny zestaw?
Taram taram! Udało się! Najpierw poszła Europa, a następnie
wszystkie pozostałe kontynenty. Dokładnie obmyślone, zrobiona
nawet kontrola błędu, i przetestowane przez kolegów i koleżanki.
Kolejna zasadzka na F. była taka: Może spróbujemy to
wysłać do wydawnictwa, żeby im pokazać, że tak Cię zainspirował
ich materiał edukacyjny. Tylko musimy napisać do nich taki
oficjalny list. Udało się i
tutaj (a my już zacierałyśmy ręce, że i list oficjalny nauczy
się pisać i porządnie adresować kopertę...). List został
wysłany ze szkoły razem z kserem pracy F. I na tym – wydawałoby
się- historia się skończyła. A oto dziś – epilog (a może
jeszcze nie epilog). Do szkoły przyszła taka niewielka paczka i
list z tegoż wydawnictwa. List gratulacyjny. Że gratulują nam
takiego ucznia. Że byli pod wrażeniem pomysłu, wiedzy i
pracowitości F. Że dziękują i pozdrawiają całe grono
pedagogiczne. I F. dostał od nich w prezencie grę. I grono
pedagogiczne, czyli my, kipiałyśmy z radości i dumy i każdy w
sekretariacie i na korytarzu musiał przeczytać ten list. A F.
przyjął to wszystko ze spokojem i godnością. Pozwolił, żeby
każde z dzieci przeczytało ten list i cały czas leciutko się uśmiechał.
cudowne:)
OdpowiedzUsuń