wtorek, 10 marca 2015

pochwała drugiego śniadania


Temat zdrowego odżywiania - naturalnych produktów, kurczaków pełnych hormonów, modyfikowanych genetycznie warzyw, wszechobecnego glutenu, alergii i nadwrażliwości pokarmowych – jest ostatnio na topie. Nie będę się w niego wgłębiać, bo szczególnie się na tym nie znam, a są osoby, które się znają i piszą o tym w naprawdę sensowny sposób (polecam: http://qchenne-inspiracje.blogspot.com/).
Chciałabym tylko wygłosić laudację drugiego śniadania, a szczególnie drugiego śniadania jakie widzę codziennie u moich uczniów. Och czegoż to nie kryją te kolorowe i przezroczyste śniadaniówki, pudełka, pudełeczka, folie i woreczki... Ale o tym za chwilę. Oczywiście ja też mam ze sobą codziennie drugie śniadanie, bez niego ani rusz. Kiedy od godziny mniej-więcej 10.00 (magiczna godzina drugiego śniadania to 10.30) pielgrzymują do mnie pojękujące dzieci: „Proszę panii (w gorszym wypadku: „proszę paniąą”), jestem głodnyy”, to często odpowiadam im krótko: „Ja też”.
Ale wszystko musi się odbyć według dobrze już przez wszystkich przyswojonego rytuału. Najpierw dyżurni śniadaniowi włączają muzykę, co jest znakiem dla reszty dzieci, że należy sprzątać i wpisać do specjalnego notesu co się dzisiaj robiło podczas pracy własnej, potem każdy idzie umyć ręce, następnie spotykamy się wszyscy razem na krótką modlitwę przed posiłkiem i możemy zaczynać! Dzieci nie muszą siedzieć przy swoich stolikach, zachęcamy je nawet do wzajemnych odwiedzin i zapraszania różnych osób na śniadanie (także pań oraz uczniów z innych klas). Panuje więc radosna atmosfera, niektóre konfiguracje nigdy się nie zmieniają, a znowu inne zmieniają się ciągle. Jest trochę gwaru, ciekawskie zaglądanie sobie do śniadań i pytanie chętnych z tabliczki mnożenia, albo dodawania i odejmowania w pamięci (z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wcale nie ma ich tak mało). No ale co w tych śniadaniówkach?! Na początku muszę zaznaczyć, że wprowadziłyśmy bezwzględny zakaz przynoszenia do szkoły słodyczy. Słodycze są przeznaczone na specjalne okazje (urodziny, czy inne szkolne atrakcje typu – Dzień Dziecka). Ten zakaz może jest czasem trudny dla dzieci i niekiedy ktoś próbuje coś przemycić, ale na dłuższą metę pobudza tylko do kreatywności dzieci i rodziców. Bo trzeba przyznać, że śniadania naszych uczniów są bardzo kreatywne. A więc:
  • Kanapki, które co dzień widzimy są w większości z ciemnego chleba (często takiego pieczonego w domu). Co w kanapkach? Raczej klasyka, ale zdarzy się humus.
  • Pokrojone warzywa: oczywiście marchewka, często papryka, ogórek, rzodkiewki, zdarza się kalarepa.
  • Owoce – zależy od sezonu. Ale zawsze są obecne jabłka. Dużo bananów, mandarynek, winogron. Pojawia się kiwi i pomarańcza, choć trudniejsze w obsłudze. Kiedyś było pomelo.
  • Owoce suszone (morele, banany, daktyle, rodzynki, mango), orzechy wszelakie (od fistaszków przez włoskie po laskowe), ziarna i pestki – szczególnie lubiany słonecznik.
  • Jeden uczeń ma codziennie świeżo przygotowaną owsiankę z owocami w specjalnym pojemniku, albo jogurt z płatkami i owocami – to budzi szczególną zazdrość pani J. i pani M.
  • Często pojawia się pieczywo chrupkie (tak zwane deseczki) i wafle ryżowe – są przez dzieci wprost uwielbiane, może wydają im się namiastką czegoś słodkiego i choć trochę niezdrowego...
  • Do picia: woda, herbata w termosie, sok zrobiony w domu, kiedyś był i kwas buraczany. No dobrze, czasem się zdarzy jakiś Tymbark, ale już Fanta – nigdy.

Och, czyż nie jest to śniadaniowe Eldorado? Chce się już jeść tylko i zawsze zdrowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz