Przepraszam za chwilową przerwę i piszę, żeby oznajmić, że będzie ta przerwa jeszcze trochę dłuższa. Po pierwsze miniony tydzień był prawie cały wolny ze względu na Święto Dziękczynienia. Było to dla mnie dosyć emocjonujące, że przeżyję to święto po raz pierwszy w życiu na żywo z żywymi Amerykanami, a nie na ekranie - wspólnie z postaciami amerykańskiego serialu lub filmu... No i było pięknie, miło, bardzo domowo, bardzo leniwie i oczywiście pyszne jedzenie.
A przerwa przedłuży się jeszcze, bo jadę zwiedzać Chicago. Bardzo sprytnie przyłączyłam się do wyprawy po polskie jedzenie na polskie Christmas party w klubie polsko-amerykańskim w Cincinnati (jak wiadomo prawdziwe polskie jedzenie w USA można dostać tylko w Chicago). A więc - dalej przygodo!
A powrócę z opowieściami z kolejnej szkoły Montessori w Cincinnati: prywatna, katolicka, wieloletnia, renomowana, w dobrej dzielnicy, droga. Będę tam w poniedziałek w przyszłym tygodniu.
I zdjęcie z dziękczynnym indykiem (a właściwie połowa indyka), który jest już pocięty na kawałki, ale oryginalnie był ogromnym potworem, ważącym 10 kilogramów! I cupcake'owy indyk przyniesiony do szkoły przez dwie uczennice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz