środa, 5 czerwca 2013

Może jeszcze pana pszczelarza

Czerwiec. Kiedy nauczyciel słyszy to słowo, to przechodzą go ciarki. Chociaż może jest w tym też coś z dreszczu emocji, bo w końcu za miesiąc wakacje, ale to wszystko co stoi wcześniej na przeszkodzie, nie pozwala na przedwczesną euforię.
I tak rozpoczynam ten czerwiec w mojej szkole i myślę sobie: no nie dajemy sobie raczej luzu i spokojnego czasu na klasyfikację, wypisywanie świadectw i powolne domykanie tego roku szkolnego i przygotowanie się do kolejnego, bo u nas w czerwcu będzie się działo... i to intensywnie, i na wszystkich frontach.
Zacznijmy od tego, że już jest ciężko, bo ciągle pada. I nie chodzi mi o to, że nie lubię deszczu, bo wolę jak świeci słońce. Nie – chodzi o problem zasadniczy – w naszej szkole przecieka dach. Nie jest to na pewno dobra reklama, ale też nie da się tego w żaden sposób ukryć i na pewno plotki na ten temat krążą po Krakowie. Przecieka i to w wielu miejscach. Na szczęście jest nieoceniona pani woźna, która zawsze czujnie czeka z miskami, wiadrami i mopem. My robimy zdjęcia, bo wszystko wygląda na to, że w wakacje zostanie dach załatany, więc liczymy, że potem będziemy z nostalgią wspominać te wiaderka porozstawiane w różnych miejscach. Ale dach to jest problem generalny – utrudniający i rozpraszający, natomiast kolejne sprawy, to takie, które my sami sobie fundujemy. A więc zaczynamy od dnia sportu. Sprawa klasyczna – czerwcowa. Będzie jutro, myślę, że raczej na mokro. Następnie w weekend uroczyste zakończenie kursu Montessori, w którym uczestniczyli właściwie wszyscy nauczyciele z naszej szkoły, a prowadzili go dla nas przeuroczy niemieccy nauczyciele z Erfurtu. Wiąże się to z organizacją bankietu w budynku naszej przeciekającej szkoły i prezenty, wzruszenia, podziękowania, jedzenie i może tańce... Od poniedziałku rozpoczynamy tygodniowy festiwal literacki dla całej szkoły o tematyce „Baśnie słowiańskie”. W trakcie tego tygodnia trzeba gdzieś wcisnąć niezwykłą lekcję przyrody – przyjadą do nas ludzie z żywymi ptakami. No i w innym terminie nie mogą... Musimy też zrobić ostatnie próby przedstawień przygotowywanych na piknik rodzinny, który z kolei jest planowany na kolejny weekend czerwca (niech żyje czerwiec!). Potem już tylko rada klasyfikacyjna i wypisywanie świadectw. Wszystko uwieńczymy Zieloną szkołą na Roztoczu. Ale może dałoby się jeszcze w jakimś momencie zaprosić pana pszczelarza, który opowiada w bardzo ciekawy sposób o swoim zawodzie. Aha i zapomniałabym o dniach adaptacyjnych dla przyszłorocznych uczniów i o zebraniu informacyjnym dla ich rodziców.
Ani się obejrzę, a już będzie koniec czerwca. Może nie będzie padać. I pewnie będę się cieszyć, że tak wiele dobrego udało się zrobić i udało się przeżyć.

4 komentarze:

  1. trzymamy kciuki za czerwiec!! pozdrawiamy ciepło!!

    OdpowiedzUsuń
  2. byle do Zielonej Szkoły....!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy to międzynarodowe, ale z pewnością "międzyszkolne" zjawisko - pozdrawiam z zaprzyjaźnionej szkoły na Tynieckiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłośnicy i pracownicy robiący w edukacji zajrzyjcie, bo ciekawe
    http://coryllus.salon24.pl/512691,o-innowacyjnosci-w-oswiacie

    OdpowiedzUsuń