Było
dużo wolnego, dużo świętowania. Inaczej niż w domu, ale też
dobrze i pięknie. Teraz powrót do tutejszej rutyny, ale wydaje mi
się, że to już na bardzo krótko i zaraz będę powracać do mojej
polskiej rutyny.
Wczoraj
dzieci miały spotkanie ze strażakiem i policjantką. Tak się
szczęśliwie złożyło, ze ci państwo są małżeństwem i mają
synów w tej szkole. Przeprowadzili bardzo profesjonalną i szalenie
ciekawą lekcję. Pan strażak ubrał swoje profesjonalne buty,
spodnie, kurtkę i hełm. Pokazał jak się czołga i wyjął
wszystkie narzędzia pochowane w kieszeniach (było ich naprawdę
dużo). Pani policjantka mówiła przede wszystkim o nieotwieraniu
drzwi i co zrobić jak się zgubisz. Ale i tak najbardziej atrakcyjne
było to, że można było usiąść w policyjnym samochodzie –
zarówno na miejscu kierowcy, jak i aresztowanego.
Wspominam
wszystkie ciekawe spotkania, które mieliśmy w naszej szkole w
Krakowie – z tych bardziej charakterystycznych: nurek, GOPRowiec,
geolog. Zwykle są to spotkania zaaranżowane przez rodziców, a
jeszcze lepiej, kiedy to rodzice wykonują dany zawód, o którym
chcą opowiedzieć.
Bardzo
potrzebujemy takich pomocnych rodziców. Rodziców, którzy wiedzą
na co warto zobaczyć w teatrze, mają przyjaciół w orkiestrze w
filharmonii albo w ogrodzie botanicznym, albo przyniosą pączki w
tłusty czwartek, gałęzie na wieniec adwentowy, będą akompaniować
na wieczorze kolędowym, upieką ciasto na Dzień Babci i Dziadka.
Potrzebujemy rodziców, którzy tworzą razem z nami bezpieczną i
fascynującą przestrzeń (w sensie dosłownym i przenośnym) dla ich
dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz