piątek, 8 stycznia 2016

tata strażak, mama policjantka

Było dużo wolnego, dużo świętowania. Inaczej niż w domu, ale też dobrze i pięknie. Teraz powrót do tutejszej rutyny, ale wydaje mi się, że to już na bardzo krótko i zaraz będę powracać do mojej polskiej rutyny.
Wczoraj dzieci miały spotkanie ze strażakiem i policjantką. Tak się szczęśliwie złożyło, ze ci państwo są małżeństwem i mają synów w tej szkole. Przeprowadzili bardzo profesjonalną i szalenie ciekawą lekcję. Pan strażak ubrał swoje profesjonalne buty, spodnie, kurtkę i hełm. Pokazał jak się czołga i wyjął wszystkie narzędzia pochowane w kieszeniach (było ich naprawdę dużo). Pani policjantka mówiła przede wszystkim o nieotwieraniu drzwi i co zrobić jak się zgubisz. Ale i tak najbardziej atrakcyjne było to, że można było usiąść w policyjnym samochodzie – zarówno na miejscu kierowcy, jak i aresztowanego.
Wspominam wszystkie ciekawe spotkania, które mieliśmy w naszej szkole w Krakowie – z tych bardziej charakterystycznych: nurek, GOPRowiec, geolog. Zwykle są to spotkania zaaranżowane przez rodziców, a jeszcze lepiej, kiedy to rodzice wykonują dany zawód, o którym chcą opowiedzieć.

Bardzo potrzebujemy takich pomocnych rodziców. Rodziców, którzy wiedzą na co warto zobaczyć w teatrze, mają przyjaciół w orkiestrze w filharmonii albo w ogrodzie botanicznym, albo przyniosą pączki w tłusty czwartek, gałęzie na wieniec adwentowy, będą akompaniować na wieczorze kolędowym, upieką ciasto na Dzień Babci i Dziadka. Potrzebujemy rodziców, którzy tworzą razem z nami bezpieczną i fascynującą przestrzeń (w sensie dosłownym i przenośnym) dla ich dzieci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz