wtorek, 19 stycznia 2016

wyższa szkoła jazdy

Jako, że Cincinnati jest zagłębiem szkół Montessori, to oczywiście znajduje się tu też Montessori high school (gimnazjum i liceum). W dodatku jest to szkoła publiczna. Miałam okazję ją zwiedzić w zeszłym tygodniu. Załapałam się na zwiedzanie szkoły razem z rodzicami i ich dziećmi, które może będą od przyszłego roku chodzić do tej szkoły. Po pierwsze zachwyciła mnie pani, która nas oprowadzała. Uczyła kiedyś w tej szkole, ale jest już na emeryturze i teraz zajmuje się prowadzeniem szkoleń dla nauczycieli (chyba jedyny program szkoleniowy Montessori w USA dla nauczycieli gimnazjalnych i licealnych). Zobaczyłam kobietę pełną entuzjazmu, otwartą, szczerą i żywo zaangażowaną w to co robi. Witała się ciepło i serdecznie ze swoimi byłymi uczniami spotkanymi na korytarzu, z uwagą słuchała pytań rodziców i odpowiadała na nie ze szczerością i prostotą. Na jedno z pytań dotyczące dalszej edukacji – wyniki z egzaminów i tego typu sprawy – odpowiedziała, że oczywiście szkoła przygotowuje uczniów do pójścia na studia, ale tylko wtedy kiedy ci uczniowie rzeczywiście tego chcą; głównym zadaniem szkoły jest przygotowanie dzieci do życia, a nie do tego, żeby dostały się na studia. Oczywiście tym podbiła moje serce.
Trudno wyrobić sobie zdanie na temat szkoły jeśli było się tam tylko dwie godziny – przeszło się przez stołówkę, salę gimnastyczną (wspaniałą!) i kilka sal lekcyjnych... Ale wyczułam tam dobrą atmosferę, energię płynącą chyba od wspólnoty. Widać starania nauczycieli, widać, że szukają najlepszych rozwiązań, że są otwarci na zmiany, że starają się odpowiedzieć na potrzeby każdego ucznia... A trzeba wiedzieć, że uczniów jest w szkole około siedmiuset z różnych środowisk (szkoła jest publiczna więc uczniowie z rejonu muszą być przyjęci).
Sale są bardzo pomysłowo i przytulnie zaprojektowane – nie trzeba koniecznie siedzieć w jednej ławce, zawsze tej samej, można na podłodze, na pufie. Lekcje odbywają się zwykle na podłodze – nauczyciele mają specjalny niski stół wokół którego zbierają się uczniowie. Jest dzwonek sygnalizujący konieczność przejścia z jednej sali do drugiej (uczniowie w liceum oprócz pracy własnej mają też tradycyjne jednostki lekcyjne), ale jest on bardzo delikatny. Byłam też miło zaskoczona kulturalnym i cichym zachowaniem uczniów na korytarzu. Poza tym weszliśmy na próbę zespołu perkusyjnego – gdy widzę takie projekty, to moje serce zawsze bije szybciej i bezwiednie się uśmiecham i mogłabym już zostać w tej sali z bębniącą młodzieżą. Ujęła mnie jeszcze jedna rzecz – w oprowadzaniu uczestniczyła dwójka obecnych uczniów szkoły. Z chęcią opowiedzieli o szkole i odpowiadali na wszystkie pytania. Wydawało się, że jest to dla nich coś naturalnego, a nie wyuczona lekcja.

Nie wiem jaka jest codzienność. Mogę podejrzewać, że mają wszelkie problemy jakie każda duża, publiczna szkoła ma. Ale doceniam i podziwiam nauczycieli za pracę, którą tam włożyli, którą widać nawet przy dwugodzinnej wizycie. Doceniam za stworzenie specjalnego programu 9co wymagało zapewne przekopania się przez sterty papierów), za dostosowanie budynku, za pochylanie się nad każdym uczniem z osobna, za poszukiwanie najlepszych rozwiązań metodą prób i błędów. No i na dziś to by było tyle. Jeszcze link do ich strony: 
http://clark.cps-k12.org/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz