niedziela, 12 maja 2013

W amerykańskim lesie

Pojechałam do Ameryki, żeby zwiedzić pewną szkołę. Ta szkoła znajduje się w lesie. Tak więc będąc pierwszy raz w Ameryce, spędziłam tydzień w amerykańskim lesie. I muszę powiedzieć, że było warto. Przedszkole mieści się w drewnianym żółtym domu z werandą, natomiast szkoła w budynkach wymierającej parafii, kawałek dalej. Byłam tam z moją koleżanką K. - panią od przyrody. Mieszkałyśmy w miniaturowym domku pani dyrektor, który znajduje się w tym samym lesie, jakieś 50 metrów od przedszkola. Pani dyrektor nigdy nie zamyka swojego domu na klucz, a jeśli w przedszkolnej kuchni czegoś zabraknie, to kucharz zagląda do jej domku i bierze co mu potrzebne. Poraziła nas prostota idąca w parze z profesjonalizmem. Półki nie są przepełnione, materiały dydaktyczne wyglądają na mocno wysłużone, obiad jest dowożony z przedszkola do szkoły na skuterze, wnętrza są przytulne i domowe. A w tym wszystkim widzi się nauczycieli, którzy dokładnie wiedzą co robią i wiedzą dlaczego są w tym miejscu, w tym lesie w pobliżu małego miasteczka, gdzie – zaryzykuję to stwierdzenie – nie dzieje się nic, a ludzie przemieszczają się tylko i wyłącznie samochodami. I widzi się uśmiechnięte dzieci, które z zapałem zabierają się do pracy. I to są te szczęśliwe dzieci, które raz na tydzień wychodzą do lasu. W tej amerykańskiej plastikowej rzeczywistości z telewizorem na pierwszym planie, oni potrafią siedzieć w kręgu pod drzewami i w skupieniu przez 40 minut słuchać opowieści nauczyciela o spotkaniu z sokołem i o polowaniu na jelenia. Dobrze było to zobaczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz