Żeby
się porozumieć w języku angielskim nie trzeba za wiele umieć...
Przede wszystkim nie trzeba mieć dzikiego zasobu słownictwa, bo
wystarczy kilka podstawowych czasowników, a rzeczowniki w najgorszym
wypadku można wskazać. Ale jak się zacznie zgłębiać to okazuje
się, że słownictwo w języku angielskim jest studnią bez dna.
Jako, że traktuję mój wyjazd edukacyjnie, także ze względu na
język, to zainteresowało mnie kiedy zauważyłam, że bardzo dużo
dzieci pracuje ze słownikami. I to nie tylko piąto-, czy
szóstoklasiści, ale już drugoklasiści sięgają bez ociągania po
te grube księgi. W sali jest bardzo dużo ćwiczeń na poszerzanie
słownictwa – zwłaszcza na dobieranie w pary synonimów.
Nauczyciele nie idą na łatwiznę i nie podpowiadają, tylko
konsekwentnie wysyłają każde dziecko po słownik. I siedzą te
dzieci nad tymi słownikami i szukają bez gadania. Ja wraz z nimi,
bo wiele z tych słów – co tu ukrywać - widzę pierwszy raz na
oczy...
Wszystkie zdjęcia z jednego poranka, a i tak nie wszystkich udało mi się uchwycić:
Tak, tak... nawet dla moich studentów anglistyki słownik jest wrogiem numer 1! A może po prostu za mało go znają?
OdpowiedzUsuń